Rebelia Anarky: Traición
: 2013-05-21, 10:29
Noc w Wast City była spokojna, jak zawsze. Gigantyczne świerszcze cykały w oddali, przerywając nocną ciszę. Ludzie z gangu oraz ochotnicy stali na straży przy murach, pilnując, by żadne tałatajstwo nie wpakowało się do miasta. Rzadko cokolwiek chciało atakować osadę pełną uzbrojonych ludzi. Jedynym wrogiem, który zazwyczaj kręcił się w pobliżu, były wielkie owady. Rzadko jednak podlatywały na tyle blisko, by trzeba było podjąć jakąś interwencję. Noc więc, była spokojna...
Ale nagle, żołnierze na murach usłyszeli cichy zgrzyt od strony hangarów. Nie był to dźwięk, który mógłby zdziwić. Bardzo często mechanicy i Maria poprawiali coś przy maszynach, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Tym razem jednak, dźwięk stawał się z sekundy na sekundę głośniejszy. I nie cichł. Poirytowani strażnicy na murach przekręcili w końcu głowy ku hangarom. Zobaczyli, jak z oddali, w ich stronę celuje gigantyczna lufa czołgu A las Barricadas. Nim zdążyli zeskoczyć z murów lub zrobić unik, w ich stronę pomknął wielki, ciężki pocisk.
Wybuch.
Przerwał ciszę niczym zwiastun katastrofy. Nie dla tego miasta, lecz innego, leżącego na północnym-wschodzie.
Wybuch.
Rozerwał mury tak, jakby były zrobione ze styropianu, rozsiewając ich kamienne szczątki po całych pustkowiach.
Wybuch.
Uniósł trupy ludzi ku niebu, rozrywając je na kawałki i spopielając. Ludzie, którzy zginęli w tym wybuchu, nigdy nie znajdą swojego miejsca w trumnach, a rodziny, nie powinny patrzeć na ich zmasakrowane ciała.
Trzy czołgi, A las Barricadas oraz dwa pozostałe, które należały już wcześniej do Virgo, a teraz zostały odnowione i ulepszone przez Marię, ruszyły ku wyrwie w murach. "Gęsiego". Na początku przez uliczki przedzierał się zdobyty niedawno moloch, ozdobiony malunkami dwóch złotych masek teatralnych - jednej uśmiechniętej, jednej smutnej. Tutejsi ludzie cieszyli się na pewno widząc, że mają po swojej stronie taką bestię. Teraz, zwróciła się ona przeciwko nim. Gąsienice miażdżyły pod sobą wszystko co tylko się nawinęło, włącznie z ludźmi, którzy wyszli na ulicę by sobie "popatrzeć" i nie zdążyli uciec. To była kawalkada śmierci. Z każdego pojazdu wystawała anarchistyczna, czarno-czerwona flaga. A na A las Barricadas stała ona...
Niczym zwiastun zagłady. Piękna kobieta o długich, blond włosach. Jej oczy o błękitnych tęczówkach wpatrywały się w wyrwę w murach, całkowicie prostym wzrokiem. Z ust wystawał język, wystawiony w prowokacyjny, szaleńczy sposób. Ubrana była w długi, czerwony płaszcz, pod którym jej wdzięki opinała koszulka z symbolem anarchistów. Spodnie miała karmazynowe, a część twarzy zasłaniała szkarłatna maska. W jednej dłoni trzymała strzelbę, w drugiej megafon. Przystawiła go do ust. Paskudny, szaleńczy śmiech niepodobny do nierozgarniętej pani profesor, zalał miasto:
-Kihahahahahaha! Dziękuję Ci ludu Wast City i Szefie! Te czołgi przydadzą się by zrównać z ziemią Hetthelm i stworzyć tam nowy porządek, w którym wszyscy będą równi! A gangi, uzurpujące sobie prawo do RZĄDZENIA miastami i przelewania krwi ich mieszkańców, upadną! Zapamiętajcie imię ANARKY, bo to JA, uwolnię pustynię!
Z szaleńczym śmiechem, wskoczyła do środka czołgu zamykając za sobą właz. Pojazdy lada chwila opuszczą teren miasta i wyjadą przez wyrwę w murze...
Ale nagle, żołnierze na murach usłyszeli cichy zgrzyt od strony hangarów. Nie był to dźwięk, który mógłby zdziwić. Bardzo często mechanicy i Maria poprawiali coś przy maszynach, robiąc przy tym mnóstwo hałasu. Tym razem jednak, dźwięk stawał się z sekundy na sekundę głośniejszy. I nie cichł. Poirytowani strażnicy na murach przekręcili w końcu głowy ku hangarom. Zobaczyli, jak z oddali, w ich stronę celuje gigantyczna lufa czołgu A las Barricadas. Nim zdążyli zeskoczyć z murów lub zrobić unik, w ich stronę pomknął wielki, ciężki pocisk.
Wybuch.
Przerwał ciszę niczym zwiastun katastrofy. Nie dla tego miasta, lecz innego, leżącego na północnym-wschodzie.
Wybuch.
Rozerwał mury tak, jakby były zrobione ze styropianu, rozsiewając ich kamienne szczątki po całych pustkowiach.
Wybuch.
Uniósł trupy ludzi ku niebu, rozrywając je na kawałki i spopielając. Ludzie, którzy zginęli w tym wybuchu, nigdy nie znajdą swojego miejsca w trumnach, a rodziny, nie powinny patrzeć na ich zmasakrowane ciała.
Trzy czołgi, A las Barricadas oraz dwa pozostałe, które należały już wcześniej do Virgo, a teraz zostały odnowione i ulepszone przez Marię, ruszyły ku wyrwie w murach. "Gęsiego". Na początku przez uliczki przedzierał się zdobyty niedawno moloch, ozdobiony malunkami dwóch złotych masek teatralnych - jednej uśmiechniętej, jednej smutnej. Tutejsi ludzie cieszyli się na pewno widząc, że mają po swojej stronie taką bestię. Teraz, zwróciła się ona przeciwko nim. Gąsienice miażdżyły pod sobą wszystko co tylko się nawinęło, włącznie z ludźmi, którzy wyszli na ulicę by sobie "popatrzeć" i nie zdążyli uciec. To była kawalkada śmierci. Z każdego pojazdu wystawała anarchistyczna, czarno-czerwona flaga. A na A las Barricadas stała ona...
Niczym zwiastun zagłady. Piękna kobieta o długich, blond włosach. Jej oczy o błękitnych tęczówkach wpatrywały się w wyrwę w murach, całkowicie prostym wzrokiem. Z ust wystawał język, wystawiony w prowokacyjny, szaleńczy sposób. Ubrana była w długi, czerwony płaszcz, pod którym jej wdzięki opinała koszulka z symbolem anarchistów. Spodnie miała karmazynowe, a część twarzy zasłaniała szkarłatna maska. W jednej dłoni trzymała strzelbę, w drugiej megafon. Przystawiła go do ust. Paskudny, szaleńczy śmiech niepodobny do nierozgarniętej pani profesor, zalał miasto:
-Kihahahahahaha! Dziękuję Ci ludu Wast City i Szefie! Te czołgi przydadzą się by zrównać z ziemią Hetthelm i stworzyć tam nowy porządek, w którym wszyscy będą równi! A gangi, uzurpujące sobie prawo do RZĄDZENIA miastami i przelewania krwi ich mieszkańców, upadną! Zapamiętajcie imię ANARKY, bo to JA, uwolnię pustynię!
Z szaleńczym śmiechem, wskoczyła do środka czołgu zamykając za sobą właz. Pojazdy lada chwila opuszczą teren miasta i wyjadą przez wyrwę w murze...