Tajemnicze laboratorium za wydmą

Lider: Generał Ron Harrison [Mark Ronald Lion]
Miasto: Kunn
MG: DLANOR
Zablokowany
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Obrazek

-Generale.
Westchnął Muhammad, stojąc wyprostowanym jak drąg i patrząc pustym wzrokiem w ścianę.
-To tajemnica naszego ludu. Nie. To ciekawostka, o której tylko nasz lud wie. I dobrze, że inni o niej nie wiedzą, bo przynosi ona tylko zgubę. Nieopodal naszego miasta, jest pole pełne ruchomych piasków. Ci, którzy nie wiedzą jak przez nie przejść, szybko zginą. My, wiemy. Za tymi piaskami, znajduje się wielka wydma. A za nią, jest... coś. Pozioma jama z włazem. To miejsce śmierci starców naszego ludu. Gdy ktoś stwierdza, że nie może już dłużej żyć, to idzie właśnie tam. Bo czai się tam coś złego. Ludzie spoza naszego plemienia uważają to za przesąd. To nie jest prawda. To miejsce jest prawdziwe. Dwa miesiące temu, postanowiłem rozwiązać zagadkę tego miejsca. Razem z paroma żołnierzami i innymi naukowcami od Pustynnych Krokodyli, wyruszyliśmy tam. Udało nam się przejść przez ruchome piaski, a potem stanąć przed włazem. Otworzyliśmy ją z pomocą ładunków wybuchowych. Zdążyłem ujrzeć wnętrze. To było jakieś laboratorium. Nikogo nie było w środku, ale widziałem jakieś kapsuły, w których były dziwne istoty. A potem...
Muhammad zmarszczył brwi.
-Nie pamiętam. Musiało się stać coś, co mój mózg uznał za zbyt nieodpowiednie. Może coś mnie tak zszokowało albo wystraszyło, że jedyną reakcją obronną mogło być wyparcie tego ze świadomości? Tak czy siak, obudziłem się poza ruchomymi piaskami. Cały we krwi, ze złamaną ręką. Moich towarzyszy nigdzie nie było. Powróciłem do Vegi, ale Bacchus nie przepada za bardzo za osobami, które nie doprowadzają misji do końca. Dlatego uciekłem i powróciłem do swojej rodziny.
Przez chwilę milczał, tak jakby się zastanawiał i uważnie ważył słowa. W końcu rzekł, patrząc Generałowi prosto w oczy.
-Chciałbym tam wrócić i zbadać to, co się tam znajduje. Wiem, że może proszę o zbyt wiele, ale to może być coś naprawdę cennego. Czuję to w kościach. Jeżeli nie teraz, to w przyszłości. To laboratorium musi być... „czymś”. Czymś ciekawym, czymś co może będzie przełomowe w moich badaniach.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

Słowa prof. Muhammada były bardzo interesujące. Gen. Harrison postanowił zaprosić na spotkanie pozostałych członków Sztabu. Pierwszy zjawił się gen. Powell, a chwilę potem adm. Stevens. Poprosili jeszcze raz profesora o powtórzenie rewelacji, o których wcześniej mówił.
-I co o tym sądzicie panowie? - spytał gen. Harrison
-Prawdopodobnie to samo co i ty Ron - odpowiedział Arthur - to jest okazja na którą tak długo czekaliśmy. Jeśli opanujemy to miejsce to prawdopodobnie będziemy otaczani respektem przez miejscowych. Oczywiście dużo ciekawsze jest to co znajduje się wewnątrz tego bunkra. No i mnie osobiście również interesuje co ma pan do powiedzenia na temat miasta Vega i Bacchusa. Naprawdę bardzo mnie to interesuje. Chciałbym aby sporządził pan wyczerpujący raport o samym mieści, siłach Bacchusa, naukowcach i badaniach jakie prowadzi, zapasy jakie posiada i kontakty, jakie utrzymuje. Słowem wszystko co może się okazać przydatne.
-Arturze proszę Cię, chyba zapomniałeś, że prof. Muhammad nie jest żołnierzem i raczej nie przywykł do wykonywania rozkazów w taki sposób - wtrącił gen. Harrison - Chociaż przyznaję, że i mnie bardzo interesuje kwestia Bacchusa. W każdym razie jeśli chodzi o ten bunkier czy nazwijmy to laboratorium. Pamięta pan z iloma żołnierzami był tam pan ostatnim razem. Jaki mieliście sprzęt? Szczerze mówiąc boję się wysłać pana na tą misję, dlatego muszę widzieć jakie środki użyć by zapewnić panu bezpieczeństwo. No i kolejne ważne pytanie. Czy da radę na to miejsce dojechać pojazdem?
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Obrazek
-Prawdę mówiąc, nie było nas zbyt dużo. Dwóch naukowców, moich przyjaciół i dwóch wojskowych. Mój projekt nie był... priorytetowy. Uznali go raczej, za mrzonki dzikusa z północy. Sprzęt... nie znam się za dobrze na broni, raczej taki... no... zwyczajny. Karabiny, pistolety... Pojazdem tylko do ruchomych piasków. Potem trzeba iść na piechotę. Samochody na pewno zagrzebią się w niestabilnym podłożu. To nie jest bardzo długa droga. Jeżeli się pospieszymy damy radę w parę godzin.
Spisanie raportu co do Vegi chyba nie będzie konieczne, bo moja wiedza nie jest zbyt szeroka. Byłem tylko szeregowym naukowcem, pracującym nad modyfikacjami genetycznymi ludzi. Łączyliśmy cechy ludzi i gadów. Rzadko wychodziłem z laboratorium. Tylko raz odważyłem się na tę misję. Ba, poprosiłem o nią samego Bacchusa, a on się zgodził wspaniałomyślnie. To... dziwny człowiek. Potężny. Nazywają go Krokodylem, albo Magnatem Pustyni. Jego twarz zdobią dziesiątki blizn, a jedną z dłoni zastępuje hak. Elegancki, spokojny, o bardzo charakterystycznym śmiechu. Ale też człek okrutny. Przewodzi Krokodylom Pustyni, chyba najsilniejszemu gangowi na tych pustkowiach. Kontrolują aż trzy szyby naftowe. Vega to wielkie miasto, pełne targowisk, pałaców i monumentalnych, pięknych budowli. W jego centrum znajduje się wieża zegarowa, stojąca tam podobno już od tysiąca lat. Miasto ochraniają gigantyczne mury. Przebicie się przez nie wymagałoby całego szwadronu czołgów oraz rakiet.
Zapasy? Ha, a czego potrzebujecie? Kontakty? Większość południowych miast boi się go i płaci mu trybut. Północ go chyba na razie nie interesuje, chociaż wysłał jeden z obiektów, które pomagałem modyfikować genetycznie. Uhm, to znaczy pewną kobietę. Jak ona... Kathalina. Z nazwiskiem, w którym było "r". Nie wiem co z nią, ale miała na północy składać oferty handlu. Może i tutaj dotrze? Badają wszystko. Znajdują się tam największe ośrodki badawcze. Ich wiedza na temat modyfikacji genetycznych jest przeogromna. Nie jestem zbyt... dumny, ale posiadam odrobinę wiedzy. Ich naukowcy mają jej jeszcze więcej. Mają sporo broni, przeznaczenia niektórych nawet sam nie rozumiem.
Khm. Tak. To... co z wyprawą?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

-Rozumiem. Jestem wdzięczny za te informacje profesorze - powiedział gen. Harrison - Póki co musi nam to wystarczyć. Wyprawa zostanie zorganizowana niezwłocznie. Wyślemy samochód i ciężarówkę z żołnierzami. Niech major Donaldson pokaże na co stać jej ludzi. Liczymy, że bezpiecznie doprowadzi pan naszych ludzi na miejsce. Na siebie też proszę uważać. Jest pan zbyt cenny żeby zginąć gdzieś pośrodku pustyni.

[Do tej misji oddelegowano 15 ostatnio wcielonych do gangu żołnierzy oraz 2 saperów, 6 doświadczonych marines w tym maj. Lucy Donaldson]

-Dobra ludzie słuchajcie. Weźmiemy trochę kombinezonów ochronnych na wszelki wypadek. Trochę narzędzi budowlanych i mocne latarki. Zapakujcie to wszystko do ciężarówki i sami też tam zajmijcie miejsca. Nie jest zbyt wygodnie, ale przyzwyczaicie się. Profesorze zapraszam do mojej limuzyny - powiedziała uśmiechając się i kierując się do pojazdu, którym osobiście postanowiła kierować.
-Proszę usiąść obok mnie z przodu. Muszę mieć pod ręką pilota. Muszę przyznać, że chłopaki z pana miasta to twarde chłopy. Będą z nich marines. A przy okazji mogę się dowiedzieć dlaczego tak bardzo interesuje się pan tamtym miejscem i co pragnie pan tam znaleźć. Słyszałam, że ma to coś wspólnego z pańskimi badaniami.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Obrazek

Abdullah zasiadł u boku pani major. Był chyba jedną z tych nieśmiałych osób, bo perspektywa jechania z piękną żołnierką wymusiła na jego policzkach delikatny rumieniec. Mówił jednak normalnie, chociaż odrobinę przemądrzałym głosem, typowym dla mózgowca:
-Tak. Na początku zainteresowałem się tym, bo chciałem się dowiedzieć co zsyła śmierć na starszyznę mojego ludu. Czy to zdradliwe piaski? Nie, je znaliśmy dobrze. Więc pewnie jakieś stworzenie, które można by wykorzystać do badań. Albo po prostu poznać. To równie dobrze mógł być wielki mrówkolew. Ale czułem, że to coś więcej. Teraz, gdy zauważyłem te... istoty w środku bunkru, muszę tam wrócić. Może przypomnę sobie więcej? Co mi złamało rękę? Pamiętam tylko te komory, służące pewnie do podtrzymania życia i... te istoty. Humanoidalne, ale był jakieś elementy z... tsk, nie pamiętam. Zobaczymy co to jest, jak tam dojedziemy.

Jechaliście przez jakiś czas, aż w pewnym momencie, Abdullah powiedział:
-Stop. Teraz będziemy musieli wysiąść i iść na piechotę. Możemy iść dwójkami. Tutaj zaczyna się pole ruchomych piasków, za tamtym kamieniem. Pójdziemy teraz w dół, z tego pagórka, a za kolejną wydmą znajduje się to, czego szukamy.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

Obrazek

-Okej ludzie. Zbierać się! - zakrzyknęła maj. Donaldson - Brać sprzęt na plecy i w drogę.
Żołnierze wypakowali z pojazdu najważniejszy sprzęt taki jak kombinezony ochronne, trochę materiałów wybuchowych, sieci, liny, latarki, światło chemiczne. Ktoś niósł ze sobą aparat fotograficzny, ktoś akumulator i zestaw narzędzi i kabli. Dwójka żołnierzy niosła przenośny agret, a inni paliwo do niego. W tobołach znalazł się miejsce także na maski gazowe oraz gogle ochronne. Ponadto każdy był obładowany bronią, wodą i prowiantem. Na czele kolumny szedł Cyrus Parker kierowany przez prof. Abdullaha, który podążał kilka kroków za nim obok pani major. Już prawie byli na szczycie wydmy, za którą miał zdaniem profesora znajdować się cel ich wyprawy.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Obrazek
I rzeczywiście. Za wydmą pojawił się kolejny, mniejszy pagórek, wyglądający na zbudowany ze skały. Przy bliższym spojrzeniu okazało się, że nie jest to naturalna formacja, a budowla. Resztki bramy, którą wysadzili wcześniej towarzysze Muhammeda, przykrywała kupa piachu. Naukowiec poprawił turban, rozglądając się.
-Przed wejściem jest wysepka, wolna od ruchomych piasków. Będziemy mogli tam nieco się rozejść. Musimy bardzo, ale to bardzo uważać. Nie wiemy co tam się znajduje.
Już z daleka widzieliście nieco wnętrze budynku. Ciemny korytarz. Ściany o metalicznym poblasku.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

-Dziękuję za bezpieczne przeprowadzenie przez ruchome piaski, ale teraz to ja jestem zmuszona zająć się naszym bezpieczeństwem. Proszę trzymać się z tyłu. Żołnierze rozproszyć się. Podchodzimy tyralierą pod wejście. Parker idziesz na szpicy. Ismael ty idziesz ze mną i profesorem. Na czas tej misji masz specjalne zadanie. Masz obronić za wszelką cenę profesora Muhammada. Zrozumiałeś? Dobra koniec gadania. Przygotujcie się. Idziemy.
Marines podeszli rozproszeni z bronią wycelowaną w kierunku wejścia. Dostali na tą misję dużo lepszy sprzęt niż zwykle. Przyjechał razem z resztkami konwoju handlowego. Była to broń wyraźnie lepsza od ich. Gdyby udało im się dojść bez przeszkód pod wejście do bunkra to zostawiliby przy nim cały swój cięższy sprzęt i zajrzeliby do środka żeby zobaczyć co jest w środku. Przede wszystkim należało zachować ostrożność i ciszę. Gdyby wewnątrz nie było dostatecznie jasno użyto by latarek a w ostateczności światła chemicznego, które w postaci "patyczków" zostałoby aktywowane i wrzucone do środka.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

-Wolałbym być gdzieś z przodu i badać co tam się znajduje.
Mruknął Abdullah, ale posłusznie wykonał rozkaz. W środku było ciemno. Trzeba było zapalić latarki. Korytarz nie wyróżniał się niczym specjalnym. Mogły się w nim zmieścić w szeregu trzy osoby. Był obity błyszczącą blachą. Na suficie znajdowały się lampy. Zaraz też, stanęliście przed drzwiami. Po ich lewej stronie znajdował się jakiś włącznik, pewnie światła. Wejście nie wydawało się zamknięte. Było obite metalem, ale znajdowało się tam też okienko z jakiegoś twardego, mętnego szkła. W środku mogliście zobaczyć włączone światło, tak jakby przy biurku i... jakąś sylwetkę. Wyglądała na ludzką, ale była dziwacznie zgarbiona. Cień jej twarzy wyglądał, jakby miała rogi. Jej ręce zaś były dziwnie długie i powyginane. Więcej nie dało się dojrzeć. Szkło było specjalnie zmatowiałe, by zaciemniać chociaż trochę.
-Ch... chyba możemy wejść. On nie zrobi nam krzywdy.
Powiedział nagle profesor, łapiąc się za głowę, tak jakby coś sobie przypomniał. Na jego czole pojawiła się kropla potu.

Tymczasem, przed wejściem powiał mocny wiatr...
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

-Cholera, spokojnie ludzie - powiedziała cicho maj. Donaldson widząc, że stali się niespokojni z powodu zaistniałej sytuacji - Cornell, Abdul Młodszy, Dżamal, Haszim ubezpieczajcie tyły. Reszta. Niczego nie dotykajcie. Nie strzelać bez rozkazu, ale bądźcie gotowi do nagłego otwarcia ognia. Drużyna Andiego zabezpiecza boki. Drużyna Parkera uważa na cel na wprost. Reszta idzie ze mną i profesorem, w razie czego dostosujemy się do sytuacji. Sprawdźcie czy drzwi nie są jakoś zabezpieczone.
Gdyby przy drzwiach faktycznie nie było podejrzanych linek lub innych elementów sugerujących pułapkę, maj Donaldson odlicza na palcach 3 sekundy i daje znać gestem Cyrusowi Parkerowi by zaczynał. Wchodząc do środka część ludzi skierowałaby się natychmiast na boki spodziewając się nieznajomych, którzy mogli się na nich czaić. Gdyby jednak ich nie było, albo nie zachowywali się agresywnie major zamierzała przyjrzeć się lepiej tej postaci przy biurku. Cały czas uważała także na profesora. Była tuż obok niego, a Ismael po drugiej stronie. Na wypadek gdyby Muhammad miał zamiar wykonać coś głupiego mogliby go łatwo przytrzymać.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Przy drzwiach nie było żadnych linek. Trzy... dwa... jeden... Drużyna weszła do środka i szybko obstawiła boczne ściany. Pokój był dość przestronny. Po prawej oraz lewej stronie znajdowały się mocne, metalowe drzwi, prowadzące do innych pomieszczeń kompleksu. Podłoże, wyłożone kafelkami. Na suficie lampy, zgaszone. W kątach, naprzeciwko was, stały dwa, duże, szklane pojemniki, wypełnione jakąś zielonkawą substancją. Byli w nich jacyś ludzie, mężczyzna i kobieta. Ich ciała wydawały się dziwnie nabrzmiałe, pokryte chityną. Palce stóp i dłoni, były dziwnie złączone, tak jakby w trakcie formowania się. Twarze mieli wciąż ludzkie, ale widać było, jak ich zęby przekształcały się w coś, co przypominało bardziej żuwaczki. Mężczyzna z tyłu pleców miał dziwne wybrzuszenie.
Między tymi dwoma pojemnikami, znajdowało się nieco półek, na których leżały różne książki. A pod samą ścianą, naprzeciwko wejścia, stało biurko. Zwyczajne, dębowe biurko. Paląca się lampka, była jedynym źródłem światła, poza latarkami żołnierzy. Rozrzucono na nim jakieś dokumenty oraz płyty, chociaż w pobliżu nie było widać komputera lub odtwarza, w którym można by je przejrzeć. Duże krzesło, obite czerwonym materiałem było tuż obok. A na nim, siedziała istota.
Patrzenie na nią, sprawiać mogło jakiś dziwny, niewypowiedziany smutek. Niepokój. Żal. Widzieliście przed sobą istotę, która kiedyś była człowiekiem, ale teraz, przypominała bardziej potwora. Miała humanoidalną sylwetkę, którą opinał porwany, biały strój, wzmocniony metalowymi wykończeniami. Nogi i dłonie, wydawały się dziwnie wygięte pod nienaturalnym kątem. Zamiast pięciu palców, miała cztery, długich, ostro zakończonych. Na plecach, owadzie skrzydła rozerwały kostium, wydostając się na wolność. Najbardziej przykrym widokiem, była twarz istoty, przypominająca tą szarańczy lub pasikonika. Żuwaczki, zmienione rozstawienie paskudnych, ciemnych oczu, dwie antenki wystające z czoła. Widzieliście jednak, że miała włosy oraz zdeformowane resztki uszu. Jej ciało, było granatowe, pokryte chitynowym pancerzem i dziwną, odbijającą światło substancją koloru czarnego. Trzymała w ręku jakieś dokumenty, plamiąc je dziwną flegmą. Mieliście dziwne wrażenie, wręcz pewność, że ta istota była kiedyś mężczyzną.
Obrazek
Gdy żołnierze wpadli do środka, drgnął, obracając samą głowę, bez reszty ciała, w ich kierunku. Kiedy zrozumiał co się dzieje, spokojnie odłożył trzymaną w pazurach kartkę. Uniósł łapy do góry w akcie poddania się. Przez jakiś czas wpatrywał się pustym wzrokiem nieruchomych oczu w żołnierzy. Po czym zobaczył profesora. Otworzył szczękę, a chociaż jego żuwaczki się nie poruszały, to wydobył się cichy, odrobinę mechaniczny i zgrzytliwy głos:
-Znów tu jesteś, profesorze. Dlaczego wróciłeś? Wola by żyć... co się z nią stało?
Muhammad wpatrywał się w istotę, aż nagle, złapał się za głowę, tak jakby coś go ukuło. Zaczął się dziwnie trząść, jego oczy błyskawicznie się załzawiły, a czoło zalało jeszcze bardziej potem.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

-Profesorze. Proszę się opanować. Jesteśmy tu z panem - powiedziała maj. Donaldson na widok pobladłego i trzęsącego Muhammada - Cornell zablokujcie drzwi. Nie chcę żeby ktoś nam teraz przypadkiem przeszkodził. Rozumiesz co mam na myśli. Haszim, skocz na górę do chłopaków i sprawdź czy wszystko z nimi w porządku. Powiedz w jakiej sytuacji jesteśmy i wróć tu. W razie niebezpieczeństwa na powierzchni reszta ma do nas dołączyć. Andy sprawdź czy dałoby radę w razie ataku zablokować lub zabarykadować drzwi, którymi tu weszliśmy. A teraz - po tych słowach zrobiła pauzę - a teraz chcę wiedzieć co tu się do cholery wyrabia.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Haszim wybiegł z pomieszczenia. Zablokowanie drzwi z lewej i prawej strony pokoju nie było problemem. Żołnierze zauważyli, że nie są one zamknięte na klucz, a tylko zatrzaśnięte. Gdy Andy zaczął grzebać przy drzwiach wejściowych, zdeformowany owad pokręcił łbem, w bardzo ludzkim geście, tak jakby mówił, że działania, które podejmują wojskowi nie mają sensu. Profesor zwymiotował i przestał miotać się w drgawkach. Otarł usta wierzchem dłoni, po czym spojrzał rozszerzonymi oczyma na potwora. Jego twarz, nagle się uspokoiła, chociaż oddech przyspieszył. Przemówił pustym, chłodnym głosem:
-P-pamiętam. Pani major, to Gilgamesh. Istota ludzka.
Humanoidalny owad wbił bezmyślne spojrzenie w Mohammada:
-A to jest Mohammad Abdullah, naukowiec, który błagał mnie, bym go uratował. Który miał wolę życia. A teraz tu wrócił.
Ta rozmowa była dziwna. Głos profesora stał się nagle beznamiętny, tak, jak gdyby się poddał. Niewiele się różnił od zrobotyzowanej mowy Gilgamesha.
-Bo zapomniałem. Pani major, to miejsce to laboratorium w którym przeprowadzano badania nad łączeniem ludzi i owadów, przenosząc całą siłę tych małych istot, do naszych rozmiarów. Próbowano tutaj zachować ich wolną wolę. Jak widać, udało się. Mężczyzna, którego widzimy przed sobą, został połączony z Locustą, drapieżną szarańczą, żywiącą się mięsem.
-Nieudanie połączony.
-Twój twórca pewnie by polemizował. Twórcą tego laboratorium jest Rahab. Na tym zakończyła się moja poprzednia rozmowa z Gilgamesh...
Nagle, naukowiec zasłabł. Osunął się na podłogę tak, jak gdyby zemdlał. Chyba zachowywał jeszcze resztki świadomości, ale doznał czegoś w rodzaju szoku. Owadopodobne monstrum obróciło głowę ku pani major, nie mrugając oczyma. Nagle, uniosło jeden ze swoich ostrych palców, zwracając się wyraźnie do kobiety:
-JEDNA.

Haszim nie wracał.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

Obrazek
Walka ze zmutowanymi zwierzętami na pustyni to jedno. Natomiast walka ze zmutowanym człowiekiem to co innego. Być może ktoś by tak powiedział, ale na pewno nie pani major. Zabiła w swym życiu wiele bestii i prawdopodobnie jeszcze więcej ludzi. Obecna sytuacja ją denerwowała bo wciąż nie rozumiała o co dokładnie chodzi profesorowi. Skoro najwyraźniej przypomniał sobie co się tu wydarzyło to mógł chociaż powiedzieć co się stało z jego obstawą zanim zemdlał. W każdym razie zostali zaatakowani. To było pewne. Na dodatek działania tego humanoida zaczynały ją denerwować. Podniosła swoją strzelbę i wycelowała w jego głowę:
-Ręce do góry i nie rób żadnych gwałtownych ruchów. Powiedz mi ilu Tobie podobnych znajduje się w tym miejscu i co tu robicie. Jeśli odpowiedź mnie zadowoli to jeszcze sobie pożyjesz i będziesz mógł kontynuować swoje badania.
Następnie nie odrywając wzroku od Gilgamesha powiedziała:
-Dżamal wyjrzyj na korytarz i zawołaj chłopaków. Tam na górze może być niebezpiecznie. Tylko na miłość boską uważaj.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Potwór nie zareagował. Dalej trzymał wyciągnięty jeden palec. Przez chwilę stał tak w bezruchu, po czym uniósł drugi szpon. Jego odrażająca karykatura owadziej twarzy była niewzruszona, a wielkie, ciemne oczy wpatrywały się w panią major.
-Dwie. Będę w stanie uratować dwie osoby. One już wiedzą, że tu jesteście. To kwestia minut, może sekund. Odpowiedzi na pytania nie mają znaczenia dla osób martwych. Ale proszę. Udzielę ich. Nie wiem ilu mi podobnych tu jest poza Zeparem i Furfur, których widzisz w tych oto zbiornikach po obu stronach. Są nieudani. Co ja tu robię? Czekam. Pilnuję. Ostrzegam takich jak Wy.
Dżamal otworzył zablokowane przed chwilą drzwi. Otworzyły się one powoli, tylko trochę...
Obrazek
A przed nimi stała istota wysoka na ponad dwa metry. Wyglądała niczym nagi, czarnoskóry człowiek, ale nie miała genitaliów. Jej całe ciało pokrywały mięśnie. Błyszczały w nikłym świetle, tak jakby były pokryte jakimś rodzajem naturalnego pancerza. Najgorsza była jednak twarz dziwnego monstrum. Podłużna. Bardzo dużą część zajmowała skóra nad mięsistymi wargami. Nos oraz uszy były ludzkie. A oczy... nienaturalnie wielkie. Ich większość zajmowały czarne źrenice bez tęczówek. Na tle białka wyglądały naprawdę przerażająco. Czaszka, wyraźnie zwężona z góry, wskazywała na to, że mózg tej istoty nie jest zbyt duży. Głowę pokrywała dziwna szczecina, przypominająca nieco włosy. Z jej czubka wystawały dwie anteny. Gdyby nie one, można by uznać stworzenie za jakiegoś zdeformowanego, czarnoskórego mężczyznę. Dżamal otworzył szeroko oczy, zdziwiony widokiem tak dziwacznego człowieka. Po chwili poczuł, że nieco się unosi.
Drzwi otworzyły się do końca, ujawniając sylwetkę stworzenia wszystkim w środku. Istota właśnie unosiła zwłoki Dżamala na prymitywnej, kamiennej maczudze, którą wbiła w jego pierś, niszcząc wszystko: serce, płuca, mostek, żebra, łopatki i kręgosłup. Resztki kości dosłownie spływały po zakrwawionej broni. Wszystko to, w przeciągu sekundy. Żadnej szansy na reakcję. Wina szoku? Czy stworzenie było naprawdę tak szybkie? Teraz, wpatrywało się w obecnych pustym wzrokiem. Opuściło maczugę, a zwłoki żołnierza spadły z niej jak szmaciana lalka. Gilgamesh zwinął pazury w pięści, a jego beznamiętny, mechaniczny głos nagle zabarwił się czymś, co można by uznać za... strach?
-Karaluch.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

Chyba każdy był w szoku po zobaczeniu tego co się stało z Dżamalem. Ciszę którą zakłócił upadek zmasakrowanego ciała na podłogę, pochłonął na dobre hałas strzelaniny. Nie było pewnym, kto pierwszy oddał strzał. Być może była to pani major, być może Cyrus lub Andy. Jednakże była jedna osoba, która nie strzelała. Abdul, który na własnych oczach zobaczył okropną śmierć brata i to z najgorszej perspektywy bo z boku. Widział jak drgające oczy Dżamala nieruchomieją. Młodzieniec nie wytrzymał psychicznie. Zrobił dwa, trzy chwiejne kroki w tył. Zdjął plecak, w którym nosił materiały wybuchowe na tą misję. Założył go tył na przód, wyjął i odbezpieczył granat i wcisnął rękę pod plecak. Nawet jeśli zginie, zabierze to cholerstwo ze sobą. Na razie jednak zaciskał mocno łyżkę granatu i starał się znaleźć dogodną okazję by zbliżyć się do potwora i i objąć go.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Obrazek
Wybuch granatu i materiałów wybuchowych mógł zagrozić innym członkom ekspedycji. Eksplozja na takiej małej powierzchni mogła przypadkiem zranić lub nawet zabić którąkolwiek osobę z tego pomieszczenia. Lepiej, by reszta powstrzymała samobójcze zapędy Abdula.
Pomieszczenie rozbłysło wystrzałami pistoletów, a huk wypełnił uszy wszystkich. Nierównomierny rytm fali pocisków migał przed oczyma żołnierzy. Stworzenie spowiła mgiełka krwi, dymu i kurzu. Wszystko działo się niewiarygodnie szybko. Przed chwilę, wydawało się, że dziwny, czarnoskóry humanoid zniknął, by znów pojawić się w miejscu. Siła ostrzału nagle się zmniejszyła. Andy upadł z głuchym łoskotem na ziemię. Część jego głowy powyżej szczęki, uderzyła w ścianę, oderwana siłą ciosu od reszty ciała. Mózg wylał się w locie, zdobiąc podłogę. Dwójka innych ochotników leżała przy kapsule z dziwną, owadzią istotą zanurzoną w płynie. Nie ruszali się. Mieli zgruchotane kręgosłupy, a obok nich leżała maczuga, którą monstrum jeszcze przed chwilą miało w dłoni. Szklana kapsuła pękła. Na zwłoki żołnierzy wylewała się teraz dziwna, zielonkawa maź. Panika była w takiej sytuacji naturalną rzeczą. Tym bardziej, że istota stała przed Wami podziurawiona przynajmniej dwudziestoma pociskami (głównie w brzuch).
Obrazek
Stała i patrzyła beznamiętnymi, pustymi oczyma. Nie przejmując się ranami. Gotowa do kolejnego, diabelnie szybkiego ataku. Chociaż... mieliście wrażenie, że jej ruchy były odrobinę bardziej leniwe. Może strzelanie jednak działało? Tymczasem, za Waszymi plecami, Gilgamesh wyglądał, jakby szykował się do skoku. Jedną ze swoich nadzwyczaj sprężystych nóg położył na ścianie. Spojrzał wzrokiem równie pustym jak spojrzenie czarnego humanoida na walczących żołnierzy, a potem na profesora, który chyba dochodził właśnie do siebie. Otworzył usta, a z jego żuwaczek wydobył się beznamiętny, mechaniczny głos:
-Kogo?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

Kuzyn Abdula, który dostrzegł co próbował zrobić jego krewniak powstrzymał go na chwilę, ale szybko musiał go zostawić i chwycić za strzelbę, bo sytuacja całkowicie wymknęła się z pod kontroli. Kątem oka zobaczył jak Cyrus Parker zaparł się nogami w miejscu i strzelił z z bojowej strzelby między oczy potwora. Reszta żołnierzy też się nie powstrzymywała. Broń maszynowa i shotguny pracowała bez ustanku dziesiątki jeśli nie setki łusek opadło w przeciągu kilku chwil na podłogę. Tymczasem profesor Muhammad podbiegł do Gilgamesha i rozstrzęsionym głosem powiedział:
-Proszę, nie pozwól im zginąć. To przeze mnie tu są. Przysięgam na Boga, że zrobię co zechcesz. Uratuj ich, wiem że możesz go pokonać. Ochroń ich, ochroń ją.
Wymawiając ostatnie słowa skierował swój wzrok na panią major, tak więc nie było wątpliwości o kogo mu chodziło. Donaldson zauważyła kątem oka ruch profesora i krzyknęła za siebie:
- Muhammad bierz te dokumenty i płyty i uciekaj stąd. Zatrzymamy go na chwilę. Wszyscy trzy kroki w tył. Pozwólcie mu wejść do środka. Ismael pamiętaj co Ci mówiłam!
Ale młody żołnierz jej nie słyszał. Patrzył przerażonymi oczami w potwora i strzelał w niego. Dopiero po chwili zorientował się, że w jego pistolecie maszynowym nie pozostał już żaden pocisk. Drżącymi rękami przeładował broń.
Profesor Muhhamad wykonał jeden gwałtowny ruch, którym zagarnął zawartość blatu do swej torby po czym skierował swój błagalny wzrok na Gilgamesha. Zdawał się mówić to co tamten wiedział już poprzednim razem: Chcę przeżyć! Chcę żeby Ona przeżyła! Chcę żeby oni przeżyli! Błagam Cię!
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Człowiek-Locusta spojrzał pustym wzrokiem na Muhammada i wstał z fotelu. Podszedł do ściany.
Tymczasem walka z potworem zakończyła się... zwycięstwem! Bestia zdążyła swoimi ogromnymi dłońmi zmiażdżyć jeszcze głowy dwóm żołnierzom, a potem padła na ziemię, podziurawiona niczym ser. Jej wielkie cielsko wciąż dygotało i próbowało łapać ziemię, podeprzeć się, by znowu wstać. Pociski porozrywały jednak jej wszystkie ścięgna oraz organy. Stworzenie żyło, ale miało wyraźne problemy z poruszaniem się. Z jej głowy oraz piersi ziały wielkie, krwawiące dziury. Istota powinna umrzeć już jakiś czas temu, przy pierwszej salwie. A jednak. Leżała na ziemi, wciąż żywa, ale niezdolna do ataku... na razie. Nie widzieliście nigdy stworzenia, które było w stanie poruszać się przy tak wielkiej ilości ran. To wręcz wykraczało poza ludzkie zrozumienie. Jej najważniejsze organy były przecież zmasakrowane.
Tak czy siak, pojedynek się zakończył. Mimo strat jakie ponieśliście, udało się Wam odeprzeć atak potwora. Dobra robota. Tylko co te...

...

...?

Dwójka żołnierzy została odtrącona na boki, gdy większa od nich owadopodobna istota, odbiła się od ściany, chwytając zręcznie profesora Muhammada i major Lucy. Zręcznie, ale nie bezboleśnie. Naukowiec mógł poczuć, jak kolano uderza o ścianę przy wejściu. Było tylko obite, nawet nie połamane. Kobieta zaś została przez Gilgamesza schwycona z taką siłą, że poczuła chrupnięcie z tyłu pleców. To trwało dosłownie dwie sekundy. Stworzenie odbiło się od ściany, zostawiając w niej potężne wgniecenie. Przeskoczyło przez pokój jak błyskawica, schwyciło dwoje ludzi i wybiegło korytarzem.
Gilgamesz trzymał nieporadnie swoje ofiary. Dwie osoby, przy tej szybkości biegu, były dla niego zbyt dużą liczbą. Śmigał niczym sarna, długimi susami. Lucy i Muhammad mogli spojrzeć, jak z boków przemykają jakieś ciemne, muskularne kształty. Nawet nie biegły. Stały. Korytarz którym uciekali był pełen czarnoskórych istot. Było ich co najmniej dwadzieścia.
Nagle światło. Gilgamesz wyskoczył z platformy i zgrabnymi susami mocarnych nóg, podążył ścieżką, która wiodła między ruchomymi piaskami. Jakiś czas później, byliście już poza zasięgiem zwodniczego podłoża. Staliście przy pojazdach, które Was tutaj przywiozły. Nie, staliście to złe słowo. Owadopodobna istota trzymała Was w ramionach. Nagle, gwałtownie Was puściła. Profesor nie miał powodów z ustaniem, chociaż bolało go kolano. A major Lucy... zwaliła się na ziemię, nie mogąc zachować równowagi. Niczym szmaciana lalka. Nie była martwa, jej oczy się ruszały, usta też. Ale nie mogła poruszyć niczym. Ręce, nogi, a najbardziej plecy - pozostawały nieruchome niczym kamień. Gilgamesz spojrzał na nią swoim zwyczajowym, beznamiętnym wzrokiem owada i rzekł mechanicznym głosem:
-Przetrąciłem jej przypadkiem kręgosłup. Będzie sparaliżowana. Zapomniałem jak bardzo jesteście delikatni, wybaczcie.
Lucy mogła mówić i patrzeć. Nie mogła poruszać kończynami ani w sumie... no, niczym.. Profesor zabrał nieco notatek. Staliście teraz na pustyni w towarzystwie paskudnego, owadopodobnego humanoida. Czyżby nadszedł czas na ewentualne pytania?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

Gdy Gilgamesh dotarł do pojazdów Korpusu przywitały go wycelowane w jego stronę lufy karabinów maszynowych. Stali oszołomieni i nie byli pewni co zrobić.
-P... Pani major, co się
-Opuście broń idioci! - odpowiedziała kobieta.
-Pani major - powiedział roztrzęsionym głosem prof. Muhammad - ja... tak mi przykro... to...
-Zamknij się! - krzyknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy - Oprzyjcie mnie o samochód... Nie! Nie dotykaj mnie! - krzyknęła na Abdullaha gdy ten próbował ją podnieść.
-Tam właśnie giną moi ludzie, a ja nie mogę nic zrobić. Przez Ciebie. Czy prosiłam o ratunek. Słyszałam Twoje nędzne błagania. Każdy słyszał. Dzięki piękne za taki ratunek. Dzięki piękne za tą wyprawę. To Twoja wina, że Ci ludzie już praktycznie nie żyją. Masz na sumieniu ich wszystkich. Mam nadzieję, że Twój Bóg jest sprawiedliwy i rozsądzi Cię za to.
-Ty - powiedziała w stronę zmutowanego człowieka - Ty też jesteś skurwysynem. Tylko mówisz, że ostrzegasz, ale kurwa wcale tego nie robisz. Wchodząc do środka już byliśmy martwi. Świetne ostrzeżenie. Powiedz mi przynajmniej kim są te istoty bo od razu widać, że to nie są zwykłe mutanty. I jakim kurwa sposobem udało im się nas zajść od tyłu. Przecież gdy byliśmy na powierzchni widzieliśmy teren wokoło. Przecież było czysto.

Tymczasem w bunkrze...
Dżamal nie wytrzymał i wbiegł na korytarz jednocześnie się wysadzając. Reszta marines widząc co zamierza rozpierzchła się na boki i wbiegła do drzwi prowadzących w głąb kompleksu. Cyrus Parker krzyczał:
-Macie jakieś granaty?! To je wypierdolcie!
I leciały granaty: odłamkowe, oślepiające, dymne (łzawiące). Żołnierze byli na granicy paniki. Wycofywali się w głąb kompleksu. Zachowali resztki rozsądku i skręcili w pierwsze lepsze drzwi lub skrzyżowanie zaczęli się desperacko ostrzeliwać. Ktoś maniakalnie robił zdjęcia.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

Owadzia istota skrzyżowała w bardzo ludzkim geście ręce na piersi. Jej wzrok był jednak pusty i beznamiętny, tak jak u insekta. Mechaniczny głos znowu się odezwał:
-Nie jestem waszym sprzymierzeńcem. Ale nie jestem też wrogiem. Ostrzegłem Was i proszę, żyjecie. Najwyraźniej się na coś to przydało.
Rzeczywiście, Gilgamesz wydawał się być bardziej owadem, niż człowiekiem. Został skrzyżowany z jednym, z najbardziej drapieżnych istot pustyni, jego samokontrola wręcz była godna podziwu. Najwyraźniej jednak, natury nie dało się przezwyciężyć. Mimo inteligencji, za nic miał życie ludzi. Emocjonalna bestia w jego brzuchu kazała mu czasem pomóc innym. Przykucnął na ziemi, patrząc swoimi paskudnymi ślepiami na panią major.
-Co robicie gdy widzicie karalucha? Paskudnego, małego karalucha chodzącego po waszej kuchni? Pewnie go rozdeptujecie, miażdżycie książką, zalewacie wodą lub rozstawiacie trutki. Po co? Cóż, to naturalna reakcja. Nie chcemy by coś tak obrzydliwego chodziło po naszym domu. Nie chcemy by tykało nasze jedzenie.
Karaluchy to jednak silne stworzenia. Mogą przeżyć ponad miesiąc bez jedzenia, a dowolną ilość czasu ze skromnymi źródłami pożywienia. Na przykład z klejem ze znaczka. Mogą żyć 45 minut bez powietrza. Są bardzo odporne na radiacje lub wysokie i niskie ciśnienie. Błyskawicznie uodparniają się na środki owadobójcze. Mogą żyć całymi tygodniami bez głowy. Biegają z szybkością 5 kilometrów na godzinę.
Ale gdyby je powiększyć do naszych rozmiarów, biegałyby 330 kilometrów na godzinę. Byłyby jeszcze odporniejsze, jeszcze silniejsze. I właśnie tutaj mamy problem. Stworzenia, które spotkaliście to karaluchy. Ale tym razem, to Wy jesteście dla nich robactwem. Słabym, które powinno się rozdeptać, gdy tylko postawicie nogę na ich terenie. Nie mają z tym problemu. To co zobaczyliście to tylko parę przykładów. Na całej pustyni są ich dziesiątki tysięcy. Wszystkie, kontrolowane przez Rahaba, z jego widmowej piramidy...


Tymczasem...
Ludzie wpadli w panikę i zaczęli uciekać przez drzwi, które wcześniej zablokowali. W głąb korytarza za nimi leciały kolejne granaty, wybuchając. Dobiegli do kolejnych drzwi i próbowali je otworzyć. Nie udało się. Coś trzymało klamkę. Nagle drzwi się otworzyły. A w środku, żołnierze odnaleźli swoją śmierć...
Zniszczona została część kompleksu. Straty w karaluchach - nieznane. Zdjęcia - zrobione.
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Mark Subintabulat »

Lucy Donaldson nie spuszczała wzroku z Gilgamesha.
-Mówiłeś, że w tym laboratorium tworzono ludzi zmienionych genetycznie, ale te istoty w ogóle nie przypominały ludzi. Mogę się założyć, że nie ma nich ani odrobiny ludzkiego genomu. Zakładam też, że ten cały Rahab jest ich twórcą. Powiedz mi zatem jak dotrzeć do tego skurwysyna. I skoro już jesteś taki miły powiedz także jak walczyć z tymi istotami albo przynajmniej jak je odstraszyć. Nasza broń z trudem zabiła jednego, ale na pewno musi istnieć bardziej efektywny sposób. Jeśli jest tak jak mówisz i na pustyni żyją ich tysiące to ludzkość jest z góry spisana na zagładę, ale przez lata nikt o nich nie słyszał. Jeśli mamy mieć z nimi jakiekolwiek szanse potrzebni będą ludzie i środki na niespotykaną skalę. Dlatego muszę wiedzieć o nich jak najwięcej. Jeśli nie chcesz nam pomagać to powiedz mi którzy ludzie mogą i gdzie mogę ich znaleźć.
Niezależnie od tego czy Gilgamesh zechce odpowiedzieć na pytania czy nie major nakazuje wnieść ją do samochodu a następnie udać się w stronę Kunn. Profesor Muhammad podczas powrotu ściskał mocno swoją torbę i milczał patrząc pustym wzrokiem w dal.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Tajemnicze laboratorium za wydmą

Post autor: Gruby »

-To nie są ludzie, chociaż ich przypominają. To karaluchy, jak już powiedziałem. Stworzone przez Rahaba... tak sądzę. Ale prawdę mówiąc, nie jestem pewny. Nie znalazłem żadnych dowodów na to, by to on je stworzył. Jeśli jednak nie on, to kto? Stoi na ich czele, kontroluje je... poniekąd. To naprawdę bardzo skomplikowana sprawa. Czasami wydaje się, że to wszystko jest proste, a potem pojawiają się pewne fakty... które wszystko psują. Tak czy siak, Rahab mieszka w Piramidzie. Nie potrafię określić jej lokalizacji. Jej umiejscowienie znika pośród piasków pustyni.
Jeśli chodzi o walkę... a gdyby mały karaluch spytał drugiego: jak walczyć z ludźmi? Przecież zgniatają nas od razu stopami. Jak byś odpowiedziała na to pytanie? Karaluchy są mądrzejsze od ludzi. Ukrywają się w ciemnych miejscach i kątach, by tylko nie zostać zauważonym. Róbcie to samo. Ale one i tak Was znajdą. Smuci Cię to, że pokonaliście jednego karalucha? W takim razie, wybacz, ale nie mogę przed Tobą tworzyć iluzji, że sytuacja jest zła. Bo sytuacja jest o wiele gorsza niż zła. Te karaluchy, które spotkaliście są pospolitym przedstawicielem gatunku. W ich szeregach znajdują się silniejsze, szybsze, wytrzymalsze. To była przystawka... podwieczorek. Nie chcecie zostać zaproszeni na obiad.
Ludzkość nie ma szans. Karaluchy były tutaj już wcześniej. To nie są znane karty historii. Czemu? Nikt nie miał okazji by przeżyć i je zapisać. Rahab... trzymał je i eksperymentował, a potem znowu wypuścił je na świat. Nie wiem dlaczego.
Wracając do broni. Spójrzcie na mnie. Ja jestem bronią. Bronią stworzoną przez Rahaba by móc pokonywać karaluchy. Efekty jednak nie były zadowalające. Nie jesteście zdziwieni, że udało mi się uciec z laboratorium? Nawet z moją szybkością, obawiam się, że karaluchy byłyby w stanie mnie dogonić. Oto odpowiedź: mam w sobie część... Rahaba. Rahab to dziwna istota. Człowiek, ale mówię istota. Tak czy siak, dzięki zmianom w moim ciele, karaluchy mnie nie zaatakują tak długo, jak ja ich nie zaatakuję. Żyjemy po sąsiedzku...


Potwór wyprostował się na swoich nienaturalnie zniekształconych nogach i spojrzał z góry na panią major, Muhammada i dwójkę żołnierzy. Przed jego oczyma zawirował mały cyklon z piachu. Zbliżała się burza piaskowa. Zrobiło się ciemno, a pył zaczął wirować w powietrzu, otaczając postać człowieka-insekta, wynaturzenia, które uratowało jednak dwójkę ludzi. Nie był ani po stronie karaluchów, ani po stronie ludzkości. Spokojny obserwator, niemający miejsca ani wśród jednych, ani wśród drugich. A jednak, wydawało się, że ludzie, swoją zawziętością oraz nieugiętością, zyskali jego szacunek. Drapieżnik, patrzył na nich pustym wzrokiem, widząc, jak Ci zbierają się do odjazdu. I gdy zaczęły uderzać pierwsze fale piasku, powiedział swoim beznamiętnym, mechanicznym głosem:
Obrazek
-Uważajcie na siebie, ludzie. Sprawiliście, że polubiłem Waszą dwójkę. Jeżeli jednak znowu tu wrócicie, nie uratuję żadnego z Was. Ciebie w szczególności profesorze. Dwa razy nić Twojego życia miała zostać przecięta przez starożytne mojry. Dwa razy Cię uratowałem. Ale trzeciego razu już nie będzie. Uważajcie na siebie i swoje rodziny. Bo gdy karaluchy ujrzą, że ludzie często zaglądają w miejsca, gdzie mieszkają... mogą zechcieć zniszczyć źródło zarazy i obrzydliwego robactwa.

To ostrzeżenie pobrzmiewało w uszach jako zapowiedź wielkiej tragedii, która wcześniej czy później może się przydarzyć któremuś z miast lub gangów. Ludzie byli przegrani w tej walce. Ale na razie, chociaż paru z nich wyszło ze starcia żywym. Mimo burzy piaskowej dojechaliście do miasta bez większych problemów. Profesorowi większość książek i notatek wypadła z rąk, ale nieco zostało. Będzie mógł rozpocząć badania nad ewentualnym przydawaniem ludziom cech insektów. Ale czy po tym co zobaczyliście, na pewno chcecie na to pozwolić?

//sesja skończona
Zablokowany

Wróć do „Korpus Piechoty Morskiej”