Strona 1 z 1

Crush. Kill. Destroy. Swag.

: 2013-07-09, 17:13
autor: Gruby
CRUSH. KILL. DESTROY. SWAG.
Zwiadowca, który jechał do Hiperborei miał chyba największego pecha z całej trójki osób, które wyruszyły ku osadom. Hiperborea była jednym z najodleglejszych miast. W połowie drogi do niego, na wielkich pustynnych obszarach, zwiadowca wpadł w pułapkę. Nie byle jaką. Jechały za nim roboty.
Roboty były niewielkie, wzrostem przypominały trochę dzieci. Metaliczne, kanciaste, humanoidalne, z dziwnymi, czterema kołami zamiast nóg. Ich głowy ozdobione były jakimiś wielokolorowymi piórami, a w miejscu, w którym człowiek ma oczy, miały ekran na którym przesuwała się czerwona linia. Zamiast rąk miały małe wyrzutnie pocisków (niezbyt silnych, ale mogących zabić człowieka przy odpowiednim trafieniu), a na plecach trzymały dziwne baniaki. Było ich trzynaście. Właśnie teraz pędziły za zwiadowcą, powtarzając beznamiętnym głosem: "CRUSH. KILL. DESTROY. SWAG". Przy uszach świstały mu pociski. Co zrobi?

Re: Crush. Kill. Destroy. Swag.

: 2013-07-10, 18:59
autor: Mark Subintabulat
Chociaż doświadczenie dowodzi, że w wielu przypadkach to roboty są dużo bardziej przystępnymi w obyciu istotami od ludzi, to bardzo łatwo określić kiedy jest zupełnie inaczej. Bez wątpienia przelatujące nad głową wiązki laserów są jedną z takich sytuacji. Zwiadowca nie namyślał się wiele. Sięgnął ręką do torby i zaczął wyrzucać po kolei 3 granaty odłamkowe i dwa dymne. Następnie przyśpieszył znacznie na ile pozwalała mu moc silnika i pomknął przed siebie starając się jechać delikatnym zygzakiem aby utrudnić wrogom celowanie.

Re: Crush. Kill. Destroy. Swag.

: 2013-07-10, 19:36
autor: Gruby
Pierwszy granat wpadł w grupę robotów trzebiąc je niczym mrówki. Nie zauważyłeś by jakakolwiek z maszyn została zniszczona kompletnie, ale sześć z trzynastu przeciwników zatrzymało się, zwolniło lub było na tyle zepsutych by nie móc ciebie gonić. Pociski śmigały ci koło uszu, i nim zdążyłeś rzucić granatem, jeden, drugi i trzeci, porysowały twoje ciało. Na szczęście to były lekkie rany, chociaż krwawiły.
Poleciał drugi granat. Tym razem jednak, roboty błyskawicznie rozproszyły swój szereg. Tylko jeden oberwał i ze zniszczonym kołem musiał zostać w piasku. Poczułeś nagle paskudny ból w szyi i z paniką zorientowałeś się, że dostałeś w tętnicę szyjną. Pocisk ci ją przestrzelił, a ty zacząłeś się dusić własną krwią. Kolejne pociski wbiły się w twój tors. Pojazd przejechał jeszcze chwilę i upadł na ziemię, a ty leżałeś w piachu, najzwyczajniej w świecie umierając.
Szóstka robotów, mniej niż bardziej zniszczonych, podjechała do ciebie i patrzyła swoimi bezdusznymi, laserowymi oczyma jak konasz, powtarzając niczym mantrę „Crush. Kill. Destroy. Swag”...

/Koniec sesji