Schwarze Blitzkrieg

Lider: Generał Ron Harrison [Mark Ronald Lion]
Miasto: Kunn
MG: DLANOR
Zablokowany
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Gruby »

Obrazek
-Karaluch!
Rozległo się ostrzeżenie na jednej z niedawno wybudowanych wieżyczek. Był ranek, słońce dopiero wstawało znad horyzontu. Na jego tle zauważyliście niezbyt wyraźnie czarną sylwetkę, która szła ku miastu. Widoczność była kiepska, właśnie zaczynała się burza piaskowa. Karaluchy, po ostatniej rzezi, były jednak znane już wszystkim i wystarczyło ujrzeć tylko jego sylwetkę, by ludzie stawali gotowi do walki. Ten potwór nie był chyba zbyt bystry. Szedł ku miastu otwarcie, nie ukrywając się tak jak to robiły inne. W dodatku zmierzał prosto na pole minowe, nie szedł od strony któregoś z wejść.
W oddali zauważyliście nieco lepiej sylwetkę karalucha, gdy ten się zbliżył bardziej. Wyglądał inaczej od tych, które spotkaliście wcześniej. Jego nogi były mocarne, potężne i otoczone jakimś białym pancerzem, tak, jak gdyby ktoś otoczył wszystkie większe mięśnie z pomocą ramki w kolorze mleka. Na ramionach miał dwa, srebrne pierścienie, przypominające swoim kształtem nieco sznury. Stworzenie szło spokojnie ku waszej osadzie, prosto na pole minowe...
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Mark Subintabulat »

Natychmiast ogłoszono alarm i mobilizację żołnierzy Korpusu i Sił Samoobrony. Generał Powell wyprowadził czołgi na ulice i na ich czele zajął pozycje na obrzeżach miasta, od strony której zmierzał karaluch. Reszta żołnierzy Korpusu została przetransportowana na miejsce w transporterach, a część sił SS ciężarówkami i samochodami, a ta część która była bliżej dostała się pieszo. Jednocześnie reszta sił SS miała za zadanie ewakuować kobiety i dzieci oraz starców do niezagospodarowanych części bunkrów. Następnie miała zgrupować się w centrum miasta i czekać na dalsze rozkazy.
Tymczasem główne siły miały zająć pozycje.
Rysunek poglądowy http://s6.ifotos.pl/img/plan-IIpn_nnepaep.png
Snajperom wydano przygotowaną przez panią Balzack amunicję i rozkazano strzelać do karalucha. Generał liczył na to, że karalucha zgubi jego własna pycha. Do tej pory raczej nie starały się unikać pocisków, oznajmiając tym samym jak gardzą ludzką bronią. Chodź z drugiej strony generał nie robił sobie większych nadziei związanych z użyciem nowego specyfiku. Warto było jednak zaryzykować. Po oddaniu przez 6 snajperów 3 serii strzałów do akcji miały włączyć się czołgi, które jeszcze przed zbliżeniem się karalucha do pola minowego miały otworzyć do niego ogień. Widoczna mutacja dolnych kończyn ich wroga nasuwała Powellowi potencjalne zamiary karalucha. Jego zdaniem kończyny przeciwnika albo posiadały niezmiernie wytrzymały pancerz albo choć to była mniej
prawdopodobna opcja służyły mu do wysokiego i dalekiego skakania. Tylko tak można było uzasadnić chęć wroga do sforsowania szerokiego pola minowego. Ustawiona za murkiem pierwsza linia piechoty, której część żołnierzy została wyposażona w wyrzutnie rakiet i granatniki przeciwpancerne celowała na wprost jako wsparcie dla czołgów. Natomiast III linia i IV linia wyposażona w bardzo podobne uzbrojenie celowała w powietrze wypatrując mogącego tam się pojawić wroga. Ustawione za IV linią dwa transportery oraz samochód opancerzony z gniazdem CKMu na dachu stanowiły odwody i miały w zależności od rozwoju sytuacji odpowiednio zareagować. Gdyby karaluch przebił się przez pierwszą bądź drugą linię stojące z tyłu oddziały miały otworzyć do niego ogień.

Dowódcy:
Gen. Powell w wieżyce środkowego czołgu na II lini
Nubar Nukrashi - I linia
Lucy Donaldson - III kinia
jakiś random - IV linia
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Gruby »

Ewakuacja przebiegła bez problemów. Wszyscy niezdolni do walki zostali ukryci w bunkrach, a siły SS czekały na sygnał do działania.
Tymczasem na polu bitwy zapanowała cisza. Karaluch w ślimaczym tempie zbliżał się do pola minowego. Wszyscy wyczekiwali pierwszej salwy snajperów, uważnie obserwując potwora. Strzelcy wyborowi pociągnęli za spusty. Chwilę potem, z ust paru wyrwało się westchnięcie pełne grozy. Stworzeniu nic się nie stało. Nawet nie zboczyło z drogi. Dalej szło powoli ku miastu. Szybko oddano dwie kolejne serie. Karaluch dalej szedł jak gdyby nigdy nic. Snajperzy wyglądali, jak gdyby mieli zaraz spanikować. Zaczęli pokrzykiwać, ni to do siebie, ni to do kapitana, ni to do reszty żołnierzy:
-Zrobił unik!
-Przeniknęło go na wylot!
-Nic mu nie jest, kurwa!
-Jakim cudem on to zauważył? Co za czort?!

Karaluch wydawał się być niezbyt przejęty paniką, którą wzbudził. Teraz, do akcji miały wkroczyć czołgi, nim jeszcze wróg dojdzie do pola minowego. Nagle...
W waszych uszach zabrzmiał świst powietrza, przypominający nieco dźwięk, który słychać gdy szybko machniesz kijem. Pierwsza sekunda. Karaluch jednym susem dotarł do krańca pola minowego. Druga sekunda. Właśnie kończył przeprawiać się przez pole minowe. Trzecia sekunda. Miny po których przebiegł zaczęły wybuchać, wzbijając w powietrze chmurę dymu i piachu. Dźwięk wybuchu nawet nie zdążył przebrzmieć, a karaluch już kucał na murze, a kamień pod jego stopami zaczął pękać. Karaluch rozejrzał się spokojnie po terenie, oceniając chyba rozstawienie wojsk lub napawając się strachem, który powinien wzbudzić. Był błyskawiczny, a wyglądał, jakby to czego teraz dokonał robił od niechcenia, bez większego wysiłku. Na murze pojawiło się pęknięcie, sięgające aż do jego podstawy. Siła nóg karalucha była potężna. W dodatku ta diabla szybkość... To nie będzie łatwe starcie. Jak walczyć z czymś tak szybkim, że wzrok ledwo co może uchwycić jego ruchy?
Obrazek
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Mark Subintabulat »

W tym momencie na polu bitwy pojawił się samochód z Emalerie Balzack, którą przywieziono prosto z jej laboratorium. Po drodze opowiedziano jej o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Podoficer wspomniał także o uwagach generała Powella dotyczących niezwykłej fizjonomi wroga oraz o jego potencjalnych możliwościach. Faktyczną moc karalucha pani Balzack miała jednak możliwość zobaczyć na własne oczy. Nie wiadomo czy zdawała sobie z tego sprawę ale wszystko wskazywało na to, że to od niej w głównej mierze będzie zależeć wynik tego spotkania. Już wcześniej ustaliła z generałem, że gdy dojdzie do fatalnej sytuacji będzie miała wolną rękę w wyborze środków i sposobów na zneutralizowanie zagrożenia.
Żołnierze Korpusu oraz SS, którzy stanowili większość zgromadzonych tu sił mogli tylko zaufać losowi i tak jak umieli bronić się przed karaluchem. Ci którzy znajdowali się bezpośrednio przed nim mieli najlepszy cel, ale ci znajdujący się po bokach pierwszej linii mogli go flankować. Dowódca trzeciej linie maj. Donaldson rozkazała uformować rozproszony dwuszereg, co oznaczało, że jej ludzie utworzyli coś na kształt czarnych pól na szachownicy, a pomiędzy nimi pozostawało sporo miejsca. Pani major wytężyła natomiast swoje zmysły, ale nie oddawała strzału. Czekała aż karaluch ruszy się z miejsca i zaatakuje żołnierzy. Wówczas korzystając z tego, że może być odrobinę bardziej zdekoncentrowany będzie miała okazję trafić go ze swojego pistoletu plazmowego.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Gruby »

Przybycie Emalerie wiązało się oczywiście z tym, że część żołnierzy, głównie z IV linii, padła zmorzona snem. Klątwa, którą nosiła na sobie kobieta, była dość uciążliwa, a nie wszyscy zdążyli się przygotować na jej przybycie. Przybyła ubrana w swój standardowy kapelutek oraz płaszcz, ale była nieco zaspana. I niezadowolona.
Obrazek
Podeszła do generała Powella i zerknęła ku niebezpieczeństwu. Karaluch dalej siedział na murze, otoczony przez żołnierzy. Nie ruszał się. Emalerie spojrzała lekko podkrążonymi oczyma ku niemu, na pewno zauważając niecodzienne różnice w anatomii stworzenia. Wzruszyła jednak ramionami i powiedziała swoim żabim, nieprzyjemnym głosem:
-Jeden karaluch? Naprawdę? Tylko dlatego oderwaliście mnie od moich przełomowych badań?
Mrugnęła, a potem wytrzeszczyła oczy. Reszta też patrzyła na to ze skrajnym niedowierzaniem. Czterech żołnierzy z pierwszego szeregu nagle upadło. Jeden z nich miał twarz przebitą swoim własnym karabinem, a resztki jego czaszki obryzgały stojących obok mężczyzn. Resztę coś rozerwało na pół. W powietrzu przed nimi poderwał się pył. A karaluch wyglądał tak, jakby nawet się nie ruszył z murów. Tylko jedna z jego nóg otoczonych białym pancerzem, była delikatnie poplamiona krwią. Nawet major Donaldson, koncentrująca swoją uwagę na przeciwniku, nie zdążyła zareagować. Emalerie wybałuszyła oczy i otworzyła szeroko usta. Szybko jednak doszła do swoich zmysłów.
-Nie sądzę bym miała szanse. Spróbuję, ale będziecie mi winni bardzo dużą przysługę. Niechaj część ludzi celuje w karalucha. Daj mi jakichś czterdziestu mężczyzn jako mięso armatnie. - Czterdziestu ludzi było w jednej, całej linii. A patrząc po minie Emalerie generał mógł się domyśleć, że nie ujdą z tego żywcem - Niechaj mnie otoczą i będą w pogotowiu. Moim celem jest dotknięcie tego potwora. Jeżeli masz jakiś pomysł jak mi to umożliwić, to powiedz mi go i wprowadź w życie. Szybko. Jeżeli nie, to rozpoczniemy. Nie mogę wiele obiecać.
Skończyła swoją część rozmowy i wyjęła z kieszeni płaszcza małą maskę w kształcie czaszki...
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Mark Subintabulat »

Generał Powell skinął głową na znak zgody. Zakomunikował spokojnym głosem za pomocą krótkofalówki następujące rozkazy dowódcom grup.
-Ci którzy nie mają założonych masek przeciwgazowych mają to zrobić najszybciej jak to możliwe. Ale najpierw pierwsza linia ma wycofać się ostrożnie na boki. Nie róbcie gwałtownych ruchów. On sam powoli i spokojnie opuścił pojazd.
-Tylko w pani nadzieja. Tylko pani może sprawić że miasto dożyje jutra. Składam życie moich ludzi w pani ręce.
Następnie udał się na czwartą linię obrony. Idąc jeszcze wydał następujące rozkazy:
-Trzecia linia, zgrupować się przy środkowym czołgu. Macie ochraniać panią Balzack za wszelką cenę. Wykonajcie każdy jej rozkaz. Załoga nosorżca 4 (chodzi o czołg, który opuścił generał) otwórzcie ognień do wroga na znak pani Balzack.
Generał liczył, że być może ostrzał z czołgu sprowokuje karalucha do tego aby się do niego zbliżył i go zaatakował. W tym czasie stojąca przy nim Balzak, wspierana ludźmi z trzeciej linii obrony z Lucy Donaldson na czele miała szansę dotknąć karalucha.
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Gruby »

Obrazek
-Niczego nie obiecuję.
Powtórzyła Balzack naciągając maskę w kształcie czaszki na twarz, po czym dołączyła do żołnierzy z trzeciej linii. Bez ich pozwolenia, zaczęła do nich szybko podchodzić i dotykać po policzkach, dłoniach lub innej części ciała, która była odsłonięta. Na skórze dzielnych mieszkańców Kunn zaczęły wykwitać czarne wzory, przypominające rozmazane symbole czaszki. Byli teraz oznaczeni. Niczym bydło idące na rzeź, które jest numerowane. Potraktowała tak dziesięciu żołnierzy. To był najwyraźniej jej limit.
Wszyscy ludzie, mieli już maski przeciwgazowe na twarzach. Balzack dotykała także tych, którzy spali. Ci byli najspokojniejsi. Reszta miała świadomość, że zostali oznaczeni by umrzeć. Wiedzieli, że nie są w stanie poradzić sobie z karaluchem. Wielu z nich uczestniczyło już w poprzednich, zwycięskich walkach z potworami, ale takiego stworzenia jeszcze nie widzieli. To był strach myszy, która zapędzona do kąta przez kota, wie, że umrze. Ludzie z Korpusu byli jednak dzielni. Stali wyprostowani i dumni, nawet, jeżeli ich nogi nieco się trzęsły.
Wiedzieli, że jeżeli oni nie zginą, to zginie ktoś inny. Pierwsza linia wycofywała się na boki, a karaluch czekał cierpliwie. Tak, jak gdyby dawał ludziom czas, by wystawili swojego najsilniejszego wojownika do walki jeden na jeden. Nie wiedzieliście, czy karaluchy miały rozum i były inteligentne. Ale czuliście, że ten wie, iż w każdej chwili może wszystkich wyeliminować. Był niczym kot, który bawi się zdobyczą, miętosi ją w łapkach, udaje że wypuszcza wolno, a potem znowu atakuje. By przypomnieć wam o tym, że nie żartuje, karaluch na ćwierć sekundy zniknął z muru, a gdy na niego wrócił, trzymał w dłoni, za kark jednego z żołnierzy, z pierwszej linii.
Crack.
Złamany kark. Karaluch upuścił zdobycz, a potem... uśmiechnął się. Lekko poruszał szczęką, tak, jak gdyby się bezgłośnie śmiał.
Emalerie wyszła przed czołgi, a na jej karku pojawiły się krople potu.
-Osoby, które oznaczyłam, niechaj się wycofają. Ci, którzy nie zostali oznaczeni, muszą być blisko mnie, bym mogła ich w każdym momencie oznaczyć. Nie strzelajcie, to tylko przyniesie więcej ofiar wśród naszych.
Wydała rozkazy, po czym sięgnęła do kieszeni swego płaszcza. Wyjęła z niego zielonkawą miksturę, którą wypiła duszkiem, wlewając zawartość do otworu w masce. Potem drugą. I trzecią. W jednej z dłoni pojawiły się trzy fiolki z jakimś burym płynem. Drugą miała wolną. Była gotowa do walki, otoczona przez żołnierzy z trzeciej linii. Prawdziwa bitwa się... rozpoczęła.
Hołd poległym
Karaluch, zidentyfikował Emalerie jako głównego przeciwnika i wpadł w nią z impetem, ignorując otaczający ją tłumek. Oko ludzkie nie było w stanie tego zauważyć, ale potwór chwycił kobietę za rękę i...
I stojący na tyle żołnierz, który został oznaczony przez wiedźmę, nagle poczuł, jak jego bark, mostek oraz część żeber są dosłownie wyrywane z jego ciała. Jego tors rozpruł się, oblewając krwią i resztkami kości stojących obok towarzyszy. Samson, miał dwoje dzieci. Ci spojrzeli na niego pobladli. Ale jeszcze bardziej przerażona wydawała się Emalerie, która cofnęła się o krok do tyłu. Nic jej nie było. Nawet nie miała siniaka. Ale ten atak najwyraźniej spowodował coś, czego wiedźma się przestraszyła. Sekundę później, karaluch wymierzył jej kopnięcie w twarz, zmiatając przy okazji stojącego w pobliżu żołnierza. Znowu, Balzack była cała i zdrowa, a stojący w rzędzie, obok Samsona mężczyzna, nagle stracił głowę. Poleciała ona ku miastu, gdzie zapewne wzbudzi popłoch wśród tych, którzy jeszcze nie wycofali się do schronów i domów.
Ramon, miał zamiar ożenić się za trzy miesiące.
A mężczyzną, który zginął przypadkiem, przy zamachu karalucha był Eddy, stary hazardzista, ale o dobrym sercu.
Walka trwała. Karaluch atakował to Emalerie, to ludzi stojących wokół niej. Ta ciągle się cofała, nie mogąc wyprowadzić ataku. Co jakiś czas dotykała w panice żołnierzy wokół siebie, naznaczając ich tajemniczym symbolem. Wszyscy wokół niej ginęli. Ginęli straszliwie, chociaż była to zazwyczaj śmierć szybka. Nie była to jednak śmierć wojownika. To była śmierć bydła, które ginęło bez sensu, walcząc z potworem, który zapewne nie miał żadnego konkretnego celu w ataku na Kunn.

Donathan, mistrz harmonijki, który umilał ludziom czas.
Sam, zawsze przechwalał się, że jest dobrym strzelcem.
Jacob, strasznie bał się dzisiejszej walki, nie chciał przybyć na pole bitwy.
William, który poprosił Jacoba by stanął do walki i pocieszał go, że wszystko będzie dobrze.
Benjamin, jego potrawki z kozy były znane w całym oddziale.
Lucas, nienawidził pracy w gangu, ale chciał chronić swoją rodzinę.
William, jego córka obchodziła dwa dni temu urodziny.
Jacob, jego syn powiedział, że chce kiedyś być żołnierzem i walczyć tak jak tatuś.
Vincent, zawsze leniwy i najmniej chętny do działania.
Jennifer, chciała udowodnić, że kobiety są lepsze na polu bitwy od mężczyzn.
Pedro, nikt w oddziale go nie lubił, był niemal codziennie wyśmiewany i dręczony.
Jacob, największy kat Pedro, to on zmusił go do seksu oralnego, ośmieszając w całym oddziale.
Liam, był kawałem skurwysyna, wszyscy w oddziale się go bali.
Natasha, została zgwałcona, ale bała się o tym donieść przełożonemu.
Thomas, dwa lata temu urodziły mu się bliźniaczki, miał kochającą żonę i wielu przyjaciół. To on zgwałcił Natashę.
Mason, miał wyjątkową smykałkę do ładunków wybuchowych.
Matias, mówiono, że miał niewiarygodne szczęście i że nigdy nie dosięgnie go żadna kula.
Rodrigo, pomagał Natashy, gdy ta cierpiała po napaści. Kochał się w niej skrycie.
Marta, nieśmiała, ale bardzo życzliwa, była prawdopodobnie najsilniejszą kobietą w oddziale po Lucy.
Christine, podkochiwała się w generale, ale wiedziała, że ten związek nie ma szans.
Nathan, za trzy dni miał podjąć próbę samobójczą, bo dowiedział się, że żona go zdradza.
Ethan, dusza towarzystwa w oddziale, potrafił rozśmieszyć nawet najbardziej ponurych.
Olivier, można mu się było zwierzyć ze wszystkiego, był przyjacielem dla każdego.
William, w głębi duszy gardził resztą żołnierzy, ale zawsze starał się być miłym dla innych.

Wszyscy ci żołnierze leżeli teraz rozczłonkowani, z przetrąconymi kręgosłupami, zmiażdżonymi czaszkami lub roztrzaskanymi narządami wewnętrznymi. Nie przypominali w niczym ludzi, którymi byli za życia, wesołych, smutnych, złośliwych czy wrażliwych, ale z ludzkimi twarzami. Byli teraz tylko zwłokami, które w niczym nie przypominały żywych odpowiedników. Mówi się, że "nawet piękne zwierzęta, martwe budzą wstręt". To prawda. Ujrzeliście to na własne oczy.
Za każdym razem, gdy Emalerie broniła się przed karaluchem, bardzo uważny obserwator ujrzałby, jak jej ciało na dosłownie jedną setną sekundy zmienia się z ciałem osoby, którą naznaczyła. To musiała być prawdziwa potęga voodoo. Ta umiejętność była po prostu obrzydliwa, ale niezwykle użyteczna. Wiedźma nie miała nawet zadrapania.
Pojawiła się iskierka nadziei. Podczas walki, ruchy karalucha i jego ataki zaczęły wyraźnie spowalniać. Najwyraźniej gaz Emalerie działał nawet na potwory, potrzebował jednak o wiele, wiele więcej czasu, by w pełni zamanifestować swoje efekty. Balzack, zaatakowana przez karalucha, poświęcając życie Williama, nareszcie dopięła swego. Złapała bestię za dłoń.
Nie widać było jak wykwita na niej symbol. W końcu miał czarną skórę. Ale wiedźma uśmiechnęła się tryumfalnie, chociaż jej radość skutecznie przesłaniała maska. Osiągnęła coś, o co walczyła od samego początku. Czemu poświęciło swoje życie 26 osób z trzeciej linii i 5 osób z pierwszej. Trupi wizerunek nie zasłaniał długo twarzy Emalerie. Kobieta uniosła ręce w których trzymała fiolki do głowy i... rozbiła je na swojej głowie. Nic się jej nie stało.
Ale karaluchowi tak. Jego głowę i twarz pokryły nagle wielkie, gotujące się bąble. To musiał być jakiś wyjątkowo paskudny kwas lub inny żrący środek. Brunatna maź pokryła całą czaszkę stworzenia. Emalerie uśmiechnęła się tryumfalnie i oparła dłoń na biodrze, z nieukrywaną satysfakcją obserwując, jak karaluch próbuje zdrapać ze swojej twarzy uciążliwy środek. Powiedziała, tonem pełnym zadowolenia:
-Zwyciężyliśmy.
Po czym splunęła krwią, a jej oczy obróciły się ku górze. Karaluch unosił ją w powietrzu. Wbijał swoją poparzoną od prób pozbycia się mazi dłoń nieco nad jej brzuchem, miażdżąc dolne żebra kobiety i chwytając ją za kręgosłup. Bez zbędnych ceregieli, odrzucił ją na bok. Martwe ciało Emalerie upadło z głuchym łoskotem. Kręgi dosłownie wychodziły z rany w jej brzuchu, a ze zwłok tryskała krew.

Nie zwyciężyliście. Walka nie była skończona. Karaluch miał stopioną głowę oraz twarz, łącznie z ustami, oczami, uszami i czułkami, więc większość jego zmysłów nie działała. W tym momencie działała natura łowcy. Potwór po prostu wpadł w szał. Nie musiał niczego czuć. Zaczął miotać się wkoło, z zamiarem zabicia wszystkiego, czego dotkną jego spalone dłonie. Był jednak o wiele wolniejszy niż przedtem. Może teraz, będziecie w stanie go trafić? Najbliżej były resztki trzeciej linii, pod dowództwem major Donaldson. Czołgi były zbyt powolne, ale gdyby odpowiednio zwabić karalucha, tak by stanął wprost przed lufą... Tylko jak to zrobić, skoro poza zmysłem dotyku nic mu już nie pozostało, a wszystko co trafi do jego rąk, zostanie zmiażdżone?
Awatar użytkownika
Mark Subintabulat
Wielki Szambelan
Posty: 1746
Rejestracja: 2013-05-10, 16:12
Tytuł: A. Duda Borysady
Has thanked: 2 times
Been thanked: 3 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Mark Subintabulat »

Major Donaldson okrzykiem wezwała ocalałych ze swojej linii do siebie i ustawiła się wraz z nimi wokół środkowego czołgu.
-Ciągły ostrzał z kadłubowego na mój znak we wroga(chodzi o stanowisko kadłubowego ciężkiego karabinu maszynowy montowanyego obok stanowiska kierowcy - klasyczny przykład w T-34). Strzelec (chodzi o operatora głównego działa) czekaj aż zbliży się na 5 metrów i wal. Reszta rozejść się na boki na bezpieczną odległość (jako, że amunicja czołgu to ppanc to ok 12-15 powinno wystarczyć). Kapralu dowodzicie drugą połową. Kto ma broń przeciwpancerną niech się szykuje! Reszta pozbierajcie szybko broń ppanc od zabitych i dołączcie do reszty. Walimy wszyscy na raz!
Borys, dobry ziomek
Pedicabo ego vos et irrumabo
"Sprawiedliwą bowiem jest wojna dla tych, dla których jest konieczna, i błogosławiony jest oręż, jeśli tylko w nim cała spoczywa nadzieja."- Liwiusz


Hard Corps Theme

Obrazek
Awatar użytkownika
Gruby
Posty: 2590
Rejestracja: 2014-09-23, 19:41
Tytuł: Bóg Losowań
Has thanked: 53 times
Been thanked: 63 times

Re: Schwarze Blitzkrieg

Post autor: Gruby »

Karaluch w szale zabił jeszcze dziesięciu żołnierzy. Każdy, kto tylko znalazł się w jego zasięgu, zamieniał się w kupę krwawego mięsa.
Na szczęście, po krótkim czasie potwór podzielił los swych ofiar. Nie minęło więcej jak pięć minut, a na ziemi leżały podziurawione, zmasakrowane zwłoki ulepszonego karalucha. Tym razem zwyciężyliście. Już naprawdę. Stworzenie było martwe i nie mogło już wstać. Nawet nie podrygiwało. Odparcie jednej bestii kosztowało was łącznie, życie 40 osób. Całej, jednej linii. Ochroniliście jednak swoje rodziny i dzieci. Chwała tym, którzy polegli w chwale.

Tymczasem poza miastem...
Obrazek
Rahab, razem z trzema ulepszonymi karaluchami i jednym normalnym, obserwował z oddali całą walkę. Jego wzrok był lepszy od ludzkiego, dlatego mógł ujrzeć rzeź z bezpiecznej odległości. Siedział na tyłach nowoczesnego samochodu, stworzonego specjalnie do podróży po pustyni. Normalny karaluch siedział za kierownicą. Rahab skrzyżował ręce na piersi, a widząc, jak potwór po raz kolejny został pokonany przez ludzi, powiedział do siebie, swoim mechanicznym, chrapliwym głosem:
-Znów się nie udało.
Samochód po paru minutach odjechał na rozgrzane piaski pustyni...
Zablokowany

Wróć do „Korpus Piechoty Morskiej”